poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Fałszywa przyjaźń...

Możesz się z kimś przyjaźnić wiele lat, wierzyć, że nic was nie rozdzieli, że jesteście nierozłączni. Oddasz mu siebie, on odda ci siebie, mówicie sobie wszystko, znacie swoje największe tajemnice. Śmiejecie się razem, spotykacie, radośnie spędzacie razem czas. Kiedy któreś z was jest załamane, drugie zawsze je pociesza, jest z nim. Wszyscy mówią o was "papużki nierozłączki", uważają, że jesteście pokrewnymi duszami, nic, ani nikt nie jest w stanie was poróżnić. Przyjaciele na zawsze... amen... całe życie... po prostu wieczna przyjaźń... Ty od czasu do czasu masz wątpliwości, bo twój przyjaciel czasem cię rani, ale mrużysz oczy, widząc tylko wyidealizowaną postać swojego druha. "Każdy popełnia błędy" - myślisz. Robisz dobrą minę do złej gry... Pewnego dnia pojawia się osoba, która zdobywa twoje serce. Przez parę tygodni jesteście szczęśliwi. Ty, twoja miłość i przyjaciel. Ale później okazuje się, że ukochana ci osoba woli twego towarzysza... Twój świat się wali... nie wiesz, co robić... Jesteś rozdarty, przecież chcesz szczęścia swojego druha, jak i miłości... ale czy kosztem tak wielkiego smutku... czy potrafisz sobie z tym poradzić? Bądź co bądź to bardzo trudne. Patrzeć, jak osoba, którą darzysz uczuciem, przytula się, całuje, obejmuje twojego najlepszego przyjaciela... Boli... strasznie... ale przecież w przyjaźni nie ma słowa "ja". Po jakimś czasie przechodzi ci. Znów jesteś szczęśliwy... i zaczynasz rozmyślać... Nagle... budzisz się któregoś dnia i pierwsza twoja myśl to "on nie jest moim przyjacielem". Masz łzy na twarzy, polikach i w oczach. Nie wiesz, jak poradzić sobie z tą myślą... Powtarzasz sobie "nie, przecież to niemożliwe", ale wiesz, że znów się oszukujesz. Dzwonisz do innych przyjaciół, żalisz im się... jedni mówią, że coś ci się pokręciło, drudzy - proszą o spotkanie. Idziesz, tego ci potrzeba... rozmowy. Opowiadasz wszystkie swoje przemyślenia, wnioski. Dostajesz odpowiedź, której nie chcesz, acz wiesz, że jest prawdziwa... "Masz racje". I twoje życie rujnuje się na nowo... spędzasz noce na płaczu i myśleniu... Zastanawiasz się, ile razy jeszcze się pomylisz... ile osób nie będzie z tobą szczerych... ile cię zawiedzie... i co masz robić, w końcu nie powiesz swojemu domniemanemu przyjacielowi "to kres naszej przyjaźni, żegnaj". Co robić? - pytasz świat. Postanawiasz porozmawiać ze swym druhem. Po długiej konwersacji, próbujesz wyciągnąć wnioski. Towarzysz przerywa ci tekstem "przyjaźń, jak miłość - boli, a my się kochamy". Zostajesz sam ze swoimi przemyśleniami... wiesz, że ta "przyjaźń" jest pomyłką, ale znów robisz dobrą minę do złej gry... ciągle masz wątpliwości, ale cóż począć... To koniec, choćbyś chciał się uwolnić od tej chorej znajomości, nie potrafisz, żal ci tych spędzonych wspólnie chwil, żal ci osoby, którą na swoje nieszczęście kochasz. Pozostaje ci się tylko modlić o Boskie zmiłowanie... może kiedyś je otrzymasz...
http://img828.imageshack.us/img828/8827/beztytuu4i.png

http://img828.imageshack.us/img828/7170/beztytuu5s.png

http://img839.imageshack.us/img839/4850/obrazek.png

Prawdę mówiąc... nigdy nie wierzyłam w te stare opowieści mojej babci. Uważałam je za niesamowicie ciekawe bajki na dobranoc. Uwielbiałam słuchać jej lekko zachrypłego, ale bardzo melodyjnego głosu. Siadałam na kolanach babuni, a ta huśtała nas obie w starym, drewnianym fotelu bujanym. Stojący parę metrów przed nami kominek, dawał przyjemne ciepło, stwarzał niezwykły nastrój oraz dodawał magii historiom starszej pani. Czarny, zielonooki kot, Kier, wylegiwał się tuż przy piecu i razem ze mną uważnie słuchał swojej właścicielki. Zamykałam oczy, przenosząc się w świat bajek, czarów i dobra, które zawsze zwycięża zło. 
   Moją ulubioną opowieścią był "Ocean błękitu". Pewna dziewczyna imieniem Kornelia przeżyła wspaniałą przygodę, podczas której poznała miłość swojego życia, o mało co nie straciła życia i ocaliła świat i otrzymała tytuł prawdziwej królowej. Nie obyło się, oczywiście, bez mrożących krew w żyłach scen, takich, jak rozmowa blondynki ze złą Weroniką, kochającą się w Piotrze, ukochanym głównej bohaterki, kiedy to dowiedziała się, że zabije go skorpion. 
   Kornelia podróżowała z chłopakiem oraz ich służką Grażką, ciemnoskórą brunetką. Zwiedzili wiele cudownych miejsc, ale w każdym z nich mogli zginąć. Pełna nienawiści i zazdrości Weronika zdolna była do wszystkiego, żeby zlikwidować konkurencje. A gdy dowiedziała się, że Piotr kocha niebieskooką dziewczynę, postanowiła zabić ich troje. Później natomiast zawładnąć światem.
   Gdybym nie zaznawała teraz tego wszystkiego, pewnie dalej żyłabym w przekonaniu, że moja babka gadała głupoty. A jednak... to wcale nie był świat bajek... To miała być moja przyszłość...