środa, 20 kwietnia 2011

Pamiętnym spacerem żyć będę...


http://img151.imageshack.us/img151/478/fffffffe.pngBoli. Cholera, bolą mnie nogi. To przez ten długachny spacer. Mój chory na umyśle mózg, czasem mnie przeraża. Skoro w dniu rocznicy czegoś, co wzbudza we mnie takie emocje, ja robię wszystko, co sprawi, że je pogłębię to-to nie jest normalne. Zresztą, co ja się przejmuję? Choć tego nie widać, nigdy nie byłam do końca zdrowa…
On tam był. Czułam jego obecność. Był w moich myślach, w moich słowach, w moich gestach i w moich czynach. W drzewach, w ławce, w piasku, w trawie, nawet w asfalcie… Może to kolejne oznaki mojej choroby, ale przysięgam, że Agnieszka i psy to nie jedyne osoby towarzyszące mi w tej wyprawie. Miałam wrażenie, że wie, iż zdaję sobie sprawę z jego obecności. Sądzicie, że majaczę? Możliwe.
Zadziwiam się. Dałam radę opowiedzieć całą tą przeklętą historię i nie uroniłam ni jednej łzy. Owszem, zaistniały chwile, gdy z trudem powstrzymywałam się od płaczu, ale udało się. Może to dzięki Adze, niemniej jestem z siebie dumna. Sądziłam, że kiedy znajdę się w owym pamiętnym miejscu, usiądę na „naszej” ławce, złamię się i nie wytrzymam. Chwała Ojcu, myliłam się. Mam pewne podejrzenia odnoszące się do tego, dlaczego byłam silna. Pewnie po prostu „te” rzeczy przypominają mi o tych dobrych momentach. Wspaniałych – nie dobrych. Głos łamał mi się wtedy, gdy wspominałam smutne daty… Mimo tego, oczekiwałam i spodziewałam się czegoś gorszego, tymczasem spotkała mnie miła niespodzianka. Moja reakcja była, co najmniej zadowalająca.
Wczoraj skończyłam czternaście lat. Jeszcze cztery i zostanę pełnoletnia… Nie stanę się, jednak dorosła. Ja nigdy nie będę dorosła. Niczym boksery, ukochana moja rasa. Te „głupolki” zawsze są dziecinne i zabawne, nawet skończywszy dziesięć lat, nie poważnieją. Nie przestanę być dzieckiem, jednakowoż wiem, że skończy się czas beztroski… Teraz odpowiedzialność za moje czyny spadnie właśnie na mnie… Niestety, ale przynajmniej pozbyłam się tej diabelskiej trzynastki. To ma swoje plusy, biorąc pod uwagę fakt, jak wyglądał rok poprzedni. Nad wyraz ciekawy rok dwa tysiące dziesiąty.  Tak, tak. O, tak.
Hm, nie mogę napatrzeć się na moją inteligentną notatkę zeszłoroczną. Tą napisaną tego samego dnia, co ta dzisiejsza. Jakże ona urocza i pełna bystrych uwag oraz zdań. Uhm, tak…
Nie chcę już Was zanudzać, kochani. Tyle z mych rozważań i tej mej zadumy nad dniem dzisiejszym rocznicowym… Dniem, w którym Bartek zabrał mnie na spacer, wyznał mi miłość, a moje szczęście osiągnęło najwyższy szczyt. Minął rok, cholera. Już rok…

niedziela, 10 kwietnia 2011

Minął rok, a uczucia wciąż są żywe...

Nie sądziłam, że ta sylwetka, te ciemne blond włosy, wywołają u mnie takie emocje... tak żywe uczucia. Sądziłam, że potrafię zachować spokój, pokerową minę, powiem więcej, że umiem się uśmiechnąć i radośnie krzyknąć Cześć!, okazało się jednak, iż nie jestem aż tak utalentowana... Może to zasługa kwietnia? Wspaniały miesiąc, szczególnie dla mnie jest on sentymentalny i wesoły. Przychodzi wiosna jeszcze, niestety, pomieszana ciut z zimą, dziewiętnastego są moje urodziny, a rok temu... ano właśnie, rok temu. Nie wiem, może to dlatego, że minęło zaledwie dwanaście miesięcy. Jeszcze dziesięć dni i wybiorę się na spacer do pamiętnego miejsca. Jestem ciekawa, czy ktoś w tej wyprawie zechce mi towarzyszyć. Zresztą, może samej będzie lepiej... Tylko... Ja nie mam zamiaru znów płakać, wylałam morze łez w maju zeszłego roku. Wystarczy. Boję się swojej reakcji, gdy pójdę tam sama. Zwłaszcza, znając już swoją odpowiedź na zobaczenie Bartka, we własnej osobie. Zamiast się z nim naturalnie przywitać, jak przewidywałam obmyślając przypadkowe spotkania z nim, kiedy go ujrzałam odwróconego tyłem do mnie, w trybie natychmiastowym przekręciłam się na pięcie i po usłyszeniu powitalnego wrzasku Angeliki, modliłam się obym tylko nie została zauważona. Nie tego oczekiwałam po sobie... Nie chcę wiedzieć, co powiedziałby Marek, gdyby wiedział, co czułam po tej sytuacji. Moje roztrzęsienie, kołatanie serca, przyśpieszony oddech... Ja osobiście tego nie rozumiem oraz nie potrafię wyjaśnić. Domyślam się, jak oceniłby to mój bliski przyjaciel... Błędnie postawiłby opinię, iż w dalszym ciągu żywię jakieś głębsze uczucia do naszego kolegi. Błędnie, tak sądzę... No, ale w końcu czy istnieje, jakiś powód, żeby nie był to nietrafny komentarz? Ok, moja reakcja. Ale poza tym? Nie. Zapytacie o uzasadnienie, proszę bardzo: za długo podobał mi się Jednooki bym mogła wciąż kochać Bartka. Yhm. Agusiu, gdzie jesteś, potrzebuję Cię!? Ty byś mi pomogła...
http://img816.imageshack.us/img816/7039/001ae.png http://img19.imageshack.us/img19/1304/002qt.png
Chcę pograć w Simsy. Obojętnie czy w dwójkę, czy trójkę. Niech mi ktoś da Simsy!