Opowiem o czymś co zdarza się dość rzadko, ale się zdarza - o internetowej, prawdziwej przyjaźni.
Od pewnego czasu wymyślam nowe tytuły na posty. Na posty, warte przeczytania. I któregoś dnia wpadłam na pomysł zadania prostego pytania.
"Czy internetowa przyjaźń może być prawdziwa i trwała?"
Osobiście uważam, że tak. Mam przyjaciółkę, której w życiu realnym nigdy nie widziałam i jestem pewna, że jest moją prawdziwą przyjaciółką.
Jeszcze jakiś rok temu trudno było mi uwierzyć, że można polubić kogoś, kogo się nie widziało i w pełni nie zna. Polubić... Polubić to może i się da, ale pokochać, choćby po przyjacielsku... Nie. To już było raczej nie możliwe. Mimo, iż moja mama miała i ma przyjaciela poznanego przez sieć internetową, to myślałam, że mnie to nie spotka. Życie jednak płata różne figle.
Przez moją karierę blogową przewijało się wiele osób. O kilku już nawet nie pamiętam, niektórzy chowają się w zakamarkach mojej pamięci, innych wspominam, a są też tacy, z którymi mam kontakt, i zdarza się, że codzienny.
Jedną z osób, jakie wspominam jest Lipton. Wiem, że nie była moją przyjaciółką, bo gdyby była, to miałybyśmy z sobą kontakt, ale i tak nadal jestem jej wdzięczna. Poznałam ją, kiedy interesowały mnie głównie: sława, komentarze, i statystyka. Prowadziła bank komentarzy. Miałam zawsze najwięcej wpłacone, ok. 50 000 komentarzy. Tak, wiem, dużo. Byłam pomylona... Mniejsza o to. Lubiłam ją bardzo, pomagałam wypłacać bloggerom komentarze, rozmawiałyśmy na Gadu-Gadu. I kiedyś poprosiła mnie bym dała wypłatę blogowi o nazwie Peper-Dog. Gdy wypłaciłam autorce należyte 'komcie', ta zaczęła do mnie pisać na GG.
Z początku, irytowało mnie to, jak bardzo chcę nawiązać ze mną kontakt. Siedziałam przy komputerze całymi dniami, a ona, jak tylko się pojawiała, pisała do mnie. To był dla mnie koszmar. Chwilę z nią popisałam, a później mówiłam, iż muszę już iść i robiłam się niewidoczna. Później jednak, okazało się iż moja natrętna koleżanka - Karish - jest całkiem ciekawą osóbką. I tak się zaczęło. Codzienne rozmowy, poznawanie się nawzajem, wspólne blogi i pasje. Z każdym wakacyjnym dniem lubiłam ją coraz bardziej. Gdy jakiś dzień nie było mnie lub jej przy komputerze dostawałam hopla. Przekonałam się, że ona czuje to samo. Zaczęłam jej opowiadać różne historie z mojego, jakże ciekawego życia. Ufałam jej. Obie sobie ufałyśmy. I tak obie doszłyśmy do wniosku, że jesteśmy przyjaciółkami, i że nie umiemy bez siebie żyć.
Teraz wiem, że mam to, czego nie mają miliardy (a może i więcej) ludzi - przyjaciółkę, na którą mogę liczyć, na której mi zależy, i którą bardzo kocham.
Dziękuję Ci, za to, że zawsze jesteś przy mnie, za to, iż nigdy nie szczędzisz mi pocieszenia, po prostu za to że jesteś. Kocham Cię moja Agnieszko.
A teraz słówko do mojej drugiej przyjaciółki - Angeliki. Pozwoliłaś mi na ten post, więc w razie czego nie obrażaj się, za to, że poświęciłam go Karish. Ciebie też kocham ;**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz