piątek, 20 lipca 2012

DROGA MAMO, KOCHAM CIĘ!


599390_382424725146344_1144342894_n_large_large
(c)
Od czasu, kiedy miałam swój ostatni koszmar senny, minęło wiele lat. Gdy byłam malutka, złe sny miałam bardzo często, dlatego od zawsze unikam horrorów, thrillerów i innych gatunków filmów/książek, gdzie pojawia się krew, wnętrzności ludzi i istot pozaziemskich, gdzie się zabijają, aby przeżyć, etc. Boję się, nie lubię, nie patrzę, nie oglądam. I chociaż unikałam wszelkich źródeł strachu jak ognia, śniły mi się koszmary. Dlaczego? Nie wiem. Ważne, że przestały.
Aż do dzisiaj.
Dzisiaj przyśnił mi się najbardziej przeraźliwy, najgorszy, najsmutniejszy, najstraszniejszy sen, jaki mogłam sobie tylko wyobrazić. Zmroził mnie i załamał z dwóch powodów. Pierwszy, bo to, co mi się śniło, przeraża mnie najbardziej ze wszystkiego oraz drugi, bo był realistyczny.
Siedziałam na podłodze. W dłoniach trzymałam zapisane kartki i swój dzienniczek. Przy stole siedzieli babcia i dziadek (który już nie żyje), prowadzili rozmowę na mój temat. Nagle pojawiła się jakaś retrospekcja z tego, jak chodzę do szkoły. Zachowywałam się jak otępiała, wyjęta z życia, jakbym była duchem. Ale żyłam. Potem znów widziałam poprzedni obraz. Wpatrywałam się w te przeklęte kartki, a dokładniej w pismo mojej Mamy. I wtedy coś mi uświadomiło, że Ona nie... że Jej nie... że moja Mama nie żyje. Zaczęłam płakać, wpadłam w histerię. Bolało mnie gardło, ale nie przestawałam wylewać łez. I wtedy się obudziłam, a ból, jaki wywołał mój sen, przytłoczył mnie, że choć wiedziałam, że to tylko sen, popłakałam się i nie mogłam uspokoić. 
Zadzwoniłam do mojej Mamy, a Jej głos był jak zbawienie.
Uświadomiłam sobie, że może nie mam łatwego życia, ale mam Mamę, która kocha mnie całym sercem, staje zawsze po mojej stronie, robi wszystko, bym była radosna i żeby niczego mi nie brakowało, więc jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Jasne, że wiedziałam o tym już wcześniej, zawsze doceniałam, doceniam i doceniać będę swoją Mamę, ale teraz... teraz poczułam tę wdzięczność mocniej, jeśli wiecie o co mi chodzi.
Mamo... kocham Cię najmocniej na świecie.


niedziela, 8 lipca 2012

Rozprawa o pisaniu


Tumblr_ltfbwzq1ow1r0mv3fo1_500_large_large
(c)
Wszyscy ostatnio piszą o pisaniu. To ja też! Czemu nie? Tylko co ja mam powiedzieć?  Jak mam Wam wytłumaczyć, dlaczego piszę i co w związku z tym planuję? Najlepiej po prostu napisać, prawda? Okej, spróbuję.
Moją pasją jest pisarstwo. I to taką porządną pasją, że się tak wyrażę. Chcę bowiem związać z nią swoją przyszłość. Tak, mam zamiar zostać profesjonalną pisarką. Planuję pisać książki. Powiem więcej. Planuję pisać bestsellery. I oczywiście właśnie z tego pragnę się utrzymywać. To ma być moja praca. 
No, dobra. Cztery lata temu nie wyobrażałam sobie wzięcia z własnej woli książki do ręki ani pisania czegoś nie-do-szkoły. Ale to było cztery lata temu. Teraz odżywiam się lekturami, a tekstom, które wychodzą spod moich palców, oddaję duszę. Jak i dlaczego to się zmieniło? Cóż, to długa i niezbyt ciekawa historia, więc ją pominę, ale od razu powiem, że przyczyniła się do tego Agnieszka. W tej chwili mogę jej tylko za to dziękować. Wracając do tematu. Nienawidzone wiele lat pisanie stało się moim życiem. Zabawne, swoją drogą.
Dlaczego piszę? Nie wiem. Jak to się stało, że piszę? Zaczęłam blogowym opowiadaniem. Po co? Z ciekawości i ubóstwiania tworzenia nowych blogów. Choć historia była błaha, ja popełniałam tonę błędów, fabuły nie było żadnej określonej, niczego nie przemyślałam, dostawałam same pozytywne komentarze. Dziwiło mnie to, ale cieszyło. Zgłaszałam opowiadanie do wszelakich ocenialnii. Spotykało się z czwórkami, piątkami, a nawet kilkoma szóstkami. Byłam zaskoczona i dumna. Nie wiedziałam tak naprawdę, jak się pisze, ale pisałam i odnosiłam sukcesy. Jakim cudem? Pojęcia  nie mam. Potem postanowiłam napisać książkę (miałam dwanaście lat), która w dalszym ciągu powstaje, jest non-stop zmieniana i poprawiana - napisałam tylko niecałe cztery rozdziały. Ale jest i ma się napisać. A tak w między czasie narodziły się krótkie, niedokończone opowiadanka i urocze wierszyki. Bo się dziewczynce nudziło, bo była nieszczęśliwa, bo tak chciała, bo od niej wymagali. 
Rodzina, przyjaciele, znajomi twierdzą, że powinnam pisać i że mam do tego predyspozycje, a nawet talent. Co na to ja? Nieprawda. Ja nie umiem. Przecież tyle ludzi pisze i robią to znacznie lepiej ode mnie. Dlaczego ja mam mieć talent? Oni mają. Nie ja. Ale piszę. Piszę i będę pisać i osiągnę swój cel. Wydam jedną książkę, okaże się ona bestsellerem, zarobię mnóstwo kasy. Potem kolejna powieść i kolejna. Bardzo zarozumiale, nie? 
Tak ogólnie to ja mało wierzę w swój sukces. Może nie, inaczej. W sukces wierzę, nie wierzę w talent. Ale trzymam się pisania, książki i mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Musi. Musi. Musi. Nie ma innej możliwości.