czwartek, 1 grudnia 2011

Kotku, bądź szczęśliwa!

Jadę dziś z mamą Realowskim autobusem (tak, wiem, niezwykle fascynujące, ale posłuchajcie), wyglądam przez okno jak mam w zwyczaju. Mijamy akurat park i kościół, ‘od których to wszystko się zaczęło’. Przed oczami błyska mi piękne wspomnienie, wywołuje ono uśmiech na mojej twarzy, niestety ów szybko znika, a w oczach pojawia się żal. Natychmiast zalewa mnie fala myśli. I stąd właśnie ta notka.
http://img32.imageshack.us/img32/9462/25481262.pngMówię o sobie „optymistka pełna wiary w lepsze jutro”, ale czy rzeczywiście jestem pozytywnie nastawiona do świata. Niby tak – ludzie ciągle dziwią się, jakim cudem wszędzie widzę nadzieję i szczęście. Prawda jest taka, że chociaż naprawdę mam duszę optymisty, to pisząc do Was, wylewam smutki, lamentuję wniebogłosy, użalam się nad swym losem, ogólnie mówiąc widzę wszystko w czarny barwach. Jasne, miewam momenty wesołe i przepełnione radością. Z reguły jednak narzekam.
No i kiedy tak sobie jechałam, doszłam do wniosku, że popełniam błąd, niewybaczalny błąd. Powinnam zapomnieć o przeszłości. Szkołę niebawem zmienię, zostało trochę ponad półtora roku, uwolnię się od pewnych osób, jeżeli zaś chodzi o naukę – tak tragicznie znowu nie jest. Francuski, cóż, tak w gruncie rzeczy to cieszę się, że właśnie tego języka się uczę, bo brzmi wspaniale i przecież całe życie chciałam poznać język miłości. Uznałam także, że nie muszę przejmować się kimś, z kim los mnie rozdzieli za jakiś czas, gdyż, jak powszechnie wiadomo, fałszywa przyjaźń tak czy siak musi się skończyć. Co będzie z mym męskim przyjacielem, pojęcia nie mam, ale tak właściwie przeżyję niezależnie od tego, czy on w moim życiu pozostanie, czy też nie. A Bartek…? Fantastyczne wspomnienia, pouczające doświadczenie, epizod, który w pamięci utkwi na zawsze, jednakże trzeba żyć teraźniejszością!
W rzeczywistości tylko bytując, a żyjąc w świecie marzeń, wspomnień, uciekając przed nudną dzisiejszością, możemy przegapić genialną przyszłość. Wydaję mi się, że wszystkim nieszczęśnikom narzekającym na swój los nie o to chodzi, prawda?
W moim przypadku na pewno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz