sobota, 16 sierpnia 2014

✗ Patrzę w pustkę, czuję pustkę

kołysanka tak trochę
Za oknami ciemność okryła świat swoim płaszczem. Czuję chłód nocy na skostniałych stopach... i te dreszcze na plecach też chyba z zimna. Próbuję się uspokoić kojącym dźwiękiem melodii, którą serwuje mi youtube, ale nie mogę. W geście rezygnacji i przypuszczalnie wstydu patrzę na swoje dłonie. Ładny lakier, lubię go. Cały czas drżę. Nie lubię uczucia wyschniętych łez na polikach. Ale jak się jest kretynką, to nie można narzekać. W garncu mojego umysłu kotłuje się od nieprzezwyciężonych, przykrych myśli. Znam wielu zdolnych ludzi. Nie należę do nich. Znam wielu mądrych ludzi. Nie należę do nich. Znam wielu dobrych ludzi. Nie należę do nich. Dlaczego? Dlaczego są tacy, co potrafią poruszać słowem, głosem, ruchem dłoni, ciała... dlaczego niektórym wchłanianie nazwisk, dat i faktów, cyfr i wzorów, tekstów najróżniejszych i zasad przychodzi z łatwością... i w końcu dlaczego człowiek potrafi poświęcić swoje szczęście dla szczęścia bliskiej osoby, a ja nie? A ja jestem sobą, egoistyczną, sukowatą, głupią i bezwartościową? Nic nie znaczę. I nigdy nic nie będę znaczyć, biorąc pod uwagę moje ambitne plany na jakże świetlaną przyszłość. Niemal słyszę kpiący głos siebie samej... Wydanie bestsellera? Proszę cię! Przecież ty tego badziewia nie napiszesz, taka jesteś leniwa. A nawet jeśli, nikt tego nie wyda. I nikt nie przeczyta. Fajne studia? Hahaha, najpierw zdaj maturę na porządnym poziomie. A nie, sorry, jesteś na humanie, w dodatku nie poświęcasz nauce nawet minuty. I co ty chcesz na tych studiach osiągnąć? Ocknij się, dziewczynko, nie masz już ośmiu lat. Rodziny nie założysz, bo - czekaj, jak to szło - 'będę mieszkać z przyjaciółmi w wielkim domu i będę chodzić po klubach, szukając miłości na jedną noc'. Po pierwsze twoi przyjaciele, mimo iż oddani, będą mieli cię już na tyle dosyć, że na pewno wybiorą swoje rodziny, a nie twoje wspaniałe towarzystwo. A po drugie, myszko moja, kto cię będzie chciał nawet na ten jeden raz? Zresztą, i tak się boisz. Naoglądałaś się programów o chorobach i ręczę głową, że nie zdecydujesz się na żaden przypadkowy seks. Ale oszukuj się dalej. Co tam jeszcze... Aaa, tak w razie gdyby ci się plany pozmieniały i gdybyś jednak chciała stworzyć z kimś swój bajkowy związek... pamiętaj, nie jesteś księżniczką z Disneya. Księcia nie znajdziesz, bo fajni faceci albo są gejami, albo są zajęci, albo robisz z nich swoich kumpli i wiesz o tym doskonale. Oczywiście, mogłabyś każdego ranka budzić się u boku subtelnej, pięknej niewiasty, ale bądźmy szczerzy, nie masz na to jaj. To teraz powiedz mi, dziewuszko, z czego ta twoja biedna mama ma być dumna? No, odpowiedz mi, do kurwy nędzy! Te myśli miażdżą mi czaszkę. Skamlę z bólu. Wciąż drżę. Ale jestem spokojna. Już nic nie czuję. Jedynie dziwną pustkę. Chciałabym, żeby mnie ktoś teraz przytulił. W sumie wiem nawet kto. I, co gorsza, chciałabym, żeby ta osoba rzuciła mnie na łóżko, pozbawiła mnie jakichkolwiek myśli, doprowadziła do braku tchu. Lecz teraz to i tak nie ma znaczenia. Ona jest daleko i nic tego nie zmieni, a jeśli byłaby tuż obok nie pozwoliłabym jej się do siebie zbliżyć. Bardzo ostre kolce ma róża obrastająca moje serce. 
A ja... nie chcę skrzywdzić tak niewinnej duszy jak ona... Tej jednej złej rzeczy, której pragnę całą sobą, nie zrobię.
Tak dla odmiany.
Może tli się we mnie odrobina dobra? A może to tylko naiwność i zwykła głupota.
Patrzę w pustkę, czuję pustkę.
Nieważne. Dobranoc.

sobota, 9 sierpnia 2014

✗ Krótka historia o mieście

właściwie słucham Mozarta, 
ale jak chcesz
Opowiem Wam pewną historię. Historię miasta, w którym strach przezwyciężył miłość. To będzie opowieść-ostrzeżenie. Nie pozwólcie, by Wasze miasta spotkała podobna tragedia.
W wielkim mieście zapanowała szarość. Po długim okresie zagłady, druzgoczącego huraganu, mieszkańcy wreszcie doznali spokoju. Pojawiła się w nich nadzieja. Iskrzyła się i iskrzyła, a gdy buchnęła jasnym płomieniem, rozjaśniła okna wszystkich domów. Było radośnie. Stan ten trwał. Gdy nagle nastąpiła ulewa. Wielka burza emocji. I wyciszenie. Kompletne. Całkowity brak uczuć. Miasto pogrążyło się w brudnej szarości... Nic nieznaczącej, pustej, ogarniającej cały miejski organizm. Cisza. I nuda. Twarze bez wyrazu, oczy bez blasku. Dobijająca beznamiętność. Pustka.
Do niedawna zanoszenie się płaczem było czymś codziennym. Każdy dzień wypełniała rozpacz i strach. Bezsilność, gniew, słabość. Potem chwilowe szczęście. Teraz... zniknęło wszystko. Słońce świeciło słabym blaskiem, rozjaśniając ciemniejsze odcienie szarości, tworząc z nich... jaśniejsze odcienie szarości? Szarość, szarość, wszędzie szarość.
Aż dnia pewnego zupełnie znikąd pojawiła się tęcza*. Była piękna. Taka spokojna, ale i radosna. Pełna życia. Pełna ciepła. Pełna kolorowych uczuć. Pełna, kompletna, wypełniała pustkę miasta. Uzupełniała dziury. Tworzyła serce miasta na nowo. Mieszkańcy jednak nie znali tych wszystkich emocji. Nie ufali tęczy. Bali się jej. Przynosiła tyle nowości, tyle nieznanych odczuć... Postanowili rozwiązać problem. Tęcza ufnie otulała ich swoimi ramiona, po których oni wspięli się i... przecięli ją na pół. Upadła, zniknęła. Ale szarości też już nie było. Nastąpił mrok. Przerażająca czerń pochłonęła całe miasto. Umarło. Pokochało tęczę i umarło wraz z nią.
Widzieliście kiedyś człowieka bez uczuć?
Widzieliście kiedyś człowieka bez uczuć, który pokochał?
Widzieliście kiedyś człowieka bez uczuć, który pokochał, ale bał się miłości i zdusił ją w sobie?
Widzieliście kiedyś opustoszałe, powojenne ruiny miasta?


... widzę codziennie.

____________
*post z dedykacją, tak myślę.

piątek, 1 sierpnia 2014

✗ Jesteś najważniejsza

ta piosenka tu pasuje, 
ale chyba mam ciarki
Hej. Właściwie dziwnie się czuję, że piszę to tutaj. Gdyby wszystko było normalnie, powiedziałabym Ci to osobiście, ale gdyby wszystko było normalnie, w ogóle nie musiałabym tego pisać. Wiesz, nawet nie wiem, od czego zacząć. Coś jest nie tak. Coś się dzieje, a ja nie wiem co i jak z tym walczyć. Tak czuję. Oddaliłyśmy się od siebie. Próbuję Cię gonić, próbuję być blisko, lecz odnoszę wrażenie, że im szybciej biegnę, tym szybciej się oddalasz. Może to tylko moja paranoja, może znów sobie coś ubzdurałam, może szukam problemów na siłę. Ale prawda jest taka, że czuję się odsunięta. Nie mówię Ci tego, bo nie chcę sprawiać Ci przykrości, a i żal mi czasu, który spędzamy razem, na jakiekolwiek smutki, bo jest go tak mało. Cieszę się, że masz co robić, że masz tylu wspaniałych znajomych i w ogóle. Ale nieważne jak bardzo mnie to cieszy, gdy zwyczajnie mi Cię brakuje. I gdy od ponad tygodnia czekam, by móc powiedzieć Ci o czymś ważnym, a nie wiadomo, czy w najbliższym czasie się doczekam, zaczynam mieć wątpliwości, że zależy Ci na tym, żeby dowiedzieć się, co u mnie. I może rzeczywiście Ci nie zależy. Dlatego już przestałam zawalać Cię wiadomościami o moim życiu, tylko wspominam o jakichś ważniejszych sprawach, resztę pomijam. Nie chcę Cię nudzić, męczyć. Może masz już dosyć mojego egoizmu. I tak długo wytrzymywałaś ciągłe rozmowy o mnie. Teraz próbuję wyciągać z Ciebie informacje, co się dzieje u Ciebie. Ale Ty mało mi mówisz. Czasem wspomnisz, gdzie byłaś, czasem nic nie mówisz, wysyłasz mi rzeczy z tumblra, a ja udaję, że tak jest dobrze. I próbuję się angażować w to, co mi wysyłasz. Choć coraz trudniej mi to robić. Raz, że jest tego coraz więcej, a ja nie daję rady obejrzeć wszystkiego, żeby wiedzieć o czym do mnie mówisz, a dwa... wiem, że jest to dla Ciebie ważne i że jest to część Twojego życia, ale naprawdę czasem chciałabym się dowiedzieć, jak się czujesz, a nie czy ktoś kogoś przytulił. I nie zrozum mnie źle, ja nie mam pretensji, że mi to wysyłasz. Naprawdę cieszę się, że dzielisz się ze mną swoimi emocjami, nawet gdy tyczą się aktorów czy postaci. Każde Twoje uczucie jest dla mnie ważne. Tylko... gdy gadamy już tylko o tym, zaczynam się zastanawiać czy mamy jeszcze jakieś inne tematy... a to nie są fajne myśli. I jeśli mam być już całkiem szczera, zastanawiam się czy może to, że mnie od siebie odsuwasz, nie jest spowodowane przez moją orientację. Ja wiem, kochasz gejów i tak dalej. I wiem też, że na początku nie miałaś z tym żadnych problemów. Ale teraz, gdy zaczęłam czuć się ze sobą pewniej i gdy otwarcie mówię o dziewczynach, które mi się podobają... może Cię to przerosło? I boisz się, że jak mi o tym powiesz, wyjdziesz na hipokrytkę? Może nie powinnam Ci mówić, że mi się podobasz. Tylko ja nie to miałam na myśli. Chciałam, żebyś uwierzyła w końcu, ile jesteś warta. Aga, ja nigdy bym... nie zrobiła czegoś, co w jakikolwiek sposób mogłoby źle wpłynąć na naszą przyjaźń. Uwierz mi. Jesteś piękną, mądrą i niezwykłą dziewczyną. Ale jesteś też moją najlepszą przyjaciółką i to jest dla mnie najważniejsze. Jesteś dla mnie skarbem, czymś, czego nie umiem wyrazić słowami i... i to jak bardzo Cię kocham, jak bardzo Cię cenię i jak bardzo mi na Tobie zależy jest niewyobrażalne i myślę, że tylko ci, którzy zaznali prawdziwej przyjaźni, mogą wiedzieć o czym mówię. Wiem, że nie jestem ideałem. Wiem, że cholernie dużo mi do tego ideału brakuje. I wiesz, że czasem nienawidzę się za to jak beznadziejną osobą jestem. Beznadziejną i sukowatą na dodatek. Ale zabiłabym dla Ciebie i za Ciebie umarła, więc proszę Cię, powiedz mi chociaż, co jest nie tak. Bo może i na to zasłużyłam... ale nie chcę czuć się jak gówno. A tak się czuję, gdy moja najlepsza przyjaciółka zapytana 'kiedy się spotkamy' nie odpowiada i unika odpowiedzi, jakby to było najgorsze, co może ją spotkać. A gdy się spotykamy jest przecież normalnie. Tak jak kiedyś. Tak jakby Ci na mnie zależało. Tak jakbyś dalej mnie kochała. Proszę... niech tak będzie zawsze. Nie umiem żyć bez Ciebie, nie chcę nawet. Przepraszam, rozkleiłam się. To wszystko... trochę mnie przeraża. Bo w sumie nigdy nie przypuszczałam, że będę się tak czuć względem Ciebie. Chciałam... chciałam Cię prosić, żebyś... cokolwiek myślisz i cokolwiek czujesz... była ze mną szczera, nawet jeśli ma mnie to zaboleć. Wiele przeszłam i przejdę kolejne cierpienia, ale nie chcę zmagać się z kłamstwem, fałszywymi nadziejami i obłudnymi obietnicami. To dla mnie za wiele. Uszanuję wszystko, co powiesz, bo tak jak mówiłam - jesteś dla mnie najważniejsza. Jeśli Cię zraniłam, przepraszam... po prostu... musiałam już to z siebie wyrzucić.
Kocham Cię... bardzo.