P A M I Ę T N I K
Poniedziałek, 01.03.
Szczerze mówiąc nie pamiętam, żeby działo się jakoś wiele ciekawych rzeczy. Aż dziwne :D. Czekajcie... O! Pani na polskim pyta przez co odmienia się czasownik. Pada kilka odpowiedzi. Między innymi stopnie. Wychowawczyni chce już zmienić temat, a Andrzej podnosi rękę.
- Tak? - pyta chłopaka.
- Ja chcę jeszcze co do tych stopni. Chcę powiedzieć.
- Proszę wymień.
- Niższy, wyższy i najwyższy.
Klasa śmiech. :D
Ogólnie w poniedziałek nic się nie działo. Poszłam do Angeliki, opuściłyśmy tańce, bo musiałyśmy zrobić zadania z informatyki. Beznadziejne zadania z informatyki.
Wtorek, 02.03.
Tyle się działo, a ja nie wiem co, w który dzień. <zły> Moment. Muszę się skupić. Na polskim pani celowo zapytała Andrzeja jakie są stopnie. Śmiejąc się odpowiedział "Równy, wyższy i najwyższy". Dowiedzieliśmy się, że w następny wtorek idziemy do muzeum przyrodniczego. Ooo, wow, idzie kilka osób. W tym Maruś i Bartuś. Łoo... ale będzie... Ja się boję. Zaatakują mnie:DD Tak, odbija mi dziś. Hmmm... Na informatyce Bartek się do nas dosiadł, i ze swoją obolałą nogą usiadł na połowie mojego krzesła. Ludzie, on bez pozwolenia narusza moją prywatność xD. Natomiast na przygotowaniach do egzaminów dowiedzieliśmy się, że w czwartek będzie trzeci test próbny.
Środa, 03.03.
Najgorszy, w ciągu tego tygodnia, dzień Marka. Obydwoje dostaliśmy czwórki z muzyki. ZA ŚPIEWANIE! Z czego my dostajemy 6, lub chociaż 5. (Byliśmy w szkolnym chórku!) I pan próbował wmówić nam, że śpiewając w ogóle się nie staraliśmy. Dobra, spoko, jeżeli zna pan jakieś moje cudowne zdolności, niech mi je pan pokaże, z chęcią je odkryję. Poza tym przez całe dwie lekcje wpatrywałam się w te cudowne, ciemnoniebieskie Bartkowe oczy, i patrzeć w nie, wcale nie było źle. Mówiąc prościej podczas dwóch godzin wraz z Bartkiem patrzeliśmy sobie w oczy. x) Taak, głupia jestem, wiem. :D Eee... Hmm... No i pan od w-fu wkurzył na Marka i powiedział, że mu tym razem oceny nie podwyższy. Tak więc może mieć na koniec tróję, a to dla niego bardzo źle... Za co jeszcze Maruś był zazdrosny? Otóż za to, że każdą przerwę spędzam z Bartkiem i ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliśmy. (nie pytajcie) :D
Czwartek, 04.03.
Wielki dzień! Trzeci test próbny! Wo!!! Egzamin, mówiąc szczerze nie był trudny, ale na moje przekleństwo o czekoladzie <mniam> i narobił mi na nią smaku. Musiałam się męczyć przez siedem godzin ;((. Ogólnie byłam baaardzo zestresowana, bałam się strasznie. Bartek starał się mnie odstresować i całkiem nieźle mu to wychodziło. Jak zwykle ^^. Później, na przyrodzie poszłam z Pauliną zbierać kasę na szkolne koło Caritas, po powrocie Bartuś męczył mnie pytaniami gdzie byłam :D Dlaczego go zostawiłam :D. Jak ja mogłam :D:D:D:D. Hem, nie było historii, więc w środę wieczorem moja mama na próżno starała się pisząc mi wywiad z posłem Rzeczypospolitej <aniołek> Byliśmy w tym czasie w bibliotece, a tam Andrzej czytał mi komiks o kaczorze Donaldzie <głupek> - to do mnie, oczywiście. Później Marek dołował mnie, mówiąc, że idzie sam, jeden do gimnazjum oddalonego od nas, przeprowadza się daaaleko, i że nie będzie się z nami już w ogóle, nigdy nie spotka... ;/ Miałam mu już przywalić, ale uświadomiłam sobie, że i tak nie zrobię tego ;( czy muszę być tak uprzejma??? Później wracałam z Bartkiem, a on opowiadał mi, swoje wrażenia z pisania testu. Oboje przyjęliśmy to podobnie: Jak dobrze, że już po wszystkim oraz ja chcę czekolady :D A... i powiadomił mnie, że specjalnie dla mnie pójdzie do innego gimnazjum... Hmm... ciekawe dlaczego? <myśliciel>
Piątek, 05.04.
Oczywiście Maruś nadal zły jak osa. Bartek uszczęśliwiony, bo kiedy jego 'kolega' trzyma się ode mnie z daleka, on może być bliżej... Angelika uświadomiła mi, że się zakochała w takim jednym, chorym psychicznie, Damianie (ponawiam: nie pytajcie :D ). Po lekcjach żaliłam się Markowi, który, o dziwo, się do mnie odzywał, że nie chcę mi się iść na teatralne. Później wracałam do domu z Bartusiem, namawiającym mnie do pójścia na teatralne xd. Wyszło na to, że najpierw czekaliśmy na jego brata około 15 minut, a w tym czasie, mój towarzysz tłumaczył Dominikowi, że idzie ze mną, a że przy tłumaczeniu popełnił błąd mówiąc "Ada jest moim celem", ten kretyn Dominik powiedział coś, czego nie przytoczę tutaj... W każdym razie, poszliśmy pod dom Bratka, poczekałam na niego 4 minuty (dosłownie), potem pomaszerowaliśmy do mnie, a na koniec dotarliśmy do szkoły. Na zajęciach wszyscy głupieli, a ja siedziałam roześmiana, ale spokojna w ławce, i co jakiś czas Bartek przychodził do mnie, rozmawiał ze mną, oraz kilkukrotnie głaskał mnie po głowie, ale to zostawię bez komentarza. Jeszcze przed zajęciami chłopcy bawili się, że ja jestem człowiekiem, Marek jest zombi, a Bartek wampirem. Zombi chciało mnie zabić, a wampir mnie bronił... Czasem jestem wdzięczna losowi, że Bartek jest silniejszy i działają na niego, bezproblemowo, moje słodkie oczka :DD Po teatralnych Marek powiedział: "jak bardzo chcesz to możesz wracać z Bartkiem" Zrobiłam urażoną minę i jak tylko się ubrałam, wyszłam. Bartek poleciał za mną a ja krzyknęłam "jeśli masz iść ze mną, czekam na Marka" Ponieważ chłopak skierował się do bramy, wróciłam do Marka. Ten zdziwiony moją obecnością spytał "jak to? Nie idziesz z Bartusiem?" Ja tylko spojrzałam na niego poirytowana, ale nie odezwałam się. Później do szkoły wleciał Bartek, na co jęknęłam, co było wyłącznie teatralnym gestem, bo chciałam, żeby wracał ze mną. Potem Marek bardzo pragnął, abyśmy sobie poszli z Bartkiem, ale ja się uparłam, że bez niego nie idę. Na koniec obaj moi adoratorzy się na mnie obrazili. JUUUUUUPI! MAM SPOKÓJ! :d
Sobota, 06.04.
Cały dzień siedziałam przy komputerze cała uhahana, i śpiewająca na iSing.pl
Niedziela, 07.04.
Też siedzę przy komputerze, odrobiłam lekcje, dodałam tą notkę napisałam rozdział na ES, słuchałam Szansy na sukces, i doszłam do wniosku, że piosenki Zbigniewa Wodeckiego są bardzo proste do zaśpiewania, a teraz słyszę Taniec z gwiazdami, a moimi faworytkami są Kasia Glinka i Ola Szwed. To wszystko ;**
M Ą D R O Ś C I
' Jestem łowcą. Zdobyłam - fajnie, idę zdobywać co innego '
Ostatnimi czasy, dochodzę do dziwnych wniosków. Między innymi, że jestem kimś bardzo, bardzo złym, aż do szpiku kości złym. Ale wszystko co robię, nie jest dlatego, że chcę sprawić komuś ból, tylko ja po prostu tak mam... Jak sądzę to jest przejaw bycia potworem, nie? Jeżeli krzywdzenie wpisane jest komuś w krew to czym jest, jak nie okropną, krwiożerczą bestią? Lub raczej, uczuciowo-żerczą.
Ranię wszystkich, na których mi zależy. Robię to świadomie, ale czy dobrowolnie. Czy naprawdę jestem, aż tak nieczuła, bezwzględna, żeby móc bez najmniejszej niechęci do siebie, czynić zło ukochanym mi osobom? Nie wydaję mi się, ale ja wiem... Jedno jest pewne, jest kimś koszmarnie, okropnie złym.
Cały czas utrudniam życie mojej mamie, jestem niczym więcej, jak darmozjadem, a jeszcze nie odwdzięczam się, za wszystko co mi daje, tylko zachowuję się niegrzecznie, pyskuję. Wyrządziłam wiele krzywd Angelice, robiąc to w stu procentach świadomie, jednakże serio nie wiem dlaczego.
Uważam, że mimo wszystkich moich zawinień, największym jest jednak to: Jestem łowcą. Kiedy już się zakocham, bardzo subtelnie, ale i uporczywie działam cuda, aby rozkochać w sobie chłopaka, który został obdarzony moim uczuciem. Nie ma w tym w prawdzie nic złego. Problem w tym, że po zdobyciu ofiary, przez kilka chwil jestem uszczęśliwiona zwycięstwem, po czym przechodzi mi cała miłość i szukam innego celu, zostawiając zakochanego chłopaka na lodzie. Fakt, faktem, że nie pozwalam, aby owy chłopak zapytał mnie, czy chcę z nim być, ale jednak go ranię. Robię to mimo woli, jednakowoż, niestety robię.
Nie potrafię wytłumaczyć się i za nic nie będę usprawiedliwiać. Na to nie ma odpowiedniego wytłumaczenia. Jestem zła. Wiem tyle...
D O D A T K I
I to by było na tyle z naszego dzisiejszego spotkania, do zobaczenia za tydzień ;),
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz