środa, 17 listopada 2010

Może być już tylko lepiej


http://img825.imageshack.us/img825/8756/eiffeltower.pngMam nadzieję, że zaakceptowaliście mój nowy image. W sensie wyglądu bloga, adresu, notek. Chyba tak, bo ktoś zaczął komentować i... są to szczere komentarze, co wprowadza mnie w zachwyt. ;] Hm. Nie bardzo wiem, co jeszcze napisać.


Pamiętnik 

Jest dobrze. Naprawdę. Jestem odprężona, Niczym się już nie stresuję, nie boję się, wierzę w siebie, w ludzi i w świat. Będzie dobrze. Musi być. Nie poszłam drugi dzień do szkoły. Nie jestem chora, ale psychicznie wymęczona. Ale już jest lepiej, prawie idealnie. Hm... Wstałam dzisiaj normalnie do szkoły, mając nadzieję, że wybłagam u mamy jeszcze jeden dzień wolnego. Tak szalenie bałam się czwartej jedynki z francuskiego. Ponoć takie oceny, to nic takiego, acz mnie trzęsie na myśli o kolejnej jedynce... W podstawówce miałam jedną wciągu sześciu lat, tu od września mam już trzy! I to tylko z nieszczęsnego franca! Sama wybrałam klasę o profilu dwujęzycznym, wiedząc, że będę miała te sześć godzin tygodniowo wspomnianego języka, byłam w pełni świadoma, czego się podejmuję i jak ciężka czeka mnie praca. Mogłam wybrać gimnazjum, w którym dalej jechałabym na "swoim poziomie", czyli na samych piątkach. Za to tutaj zamiast samych piątek mam takowe oceny. Mogłam mieć tak łatwo! A jednak! Ambicja wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. "Wiesz, ja po prostu chcę iść gdzieś, gdzie nauczę się więcej i będę miała większe możliwości." - Co, do cholery jasnej, mi odbiło!?!?!? Zresztą, nie ważne. Stało się. Teraz jest w miarę dobrze, wierzę, że wyjdę na prostą i będę miała średnią powyżej 4,0. Bądź, co bądź minęło dopiero dwa i pół miesiąca. Wszystko się ułoży, wjadę znów na swój tor, na pewno. Inaczej być po prostu nie może, jest to całkowicie niemożliwe. Wierzę i będę w to wierzyć, już zawsze, zawsze, na zawsze. Poszłam do koleżanki, dać jej swoje materiały na projekt. Rano, tak, aby babcia nie wiedziała, że nie dotarłam do szkoły. Mama zadzwoniła, gdy tylko babunia wyszła z domu, parę minut później odprowadziłam mamę do pracy, a potem czytałam książkę i zasnęłam otoczona z dwóch stron psami. Kiedy wreszcie się ocknęłam, poczułam, jak błogi spokój ogrania moje ciało, a także umysł. O niebo lepiej. Gdy rozbudziłam się na dobre, postanowiłam pojechać do Reala, opodal szkoły po czipsy. Może weźmiecie mnie za skąpca lub biedaka, ale kupiłam najtańsze Tip`owe. One są dobre, a kosztują mało, ponieważ tylko 1,09. Wzięłam aż pięć paczek. Dawno nie jadłam czipsów, chyba z rok... dlatego trochę się za nimi stęskniłam. A teraz usiadłam przy komputerze i piszę tą durną notkę. I właśnie kończę się wyżalać.  



Refleksje

Chyba jestem głupia, ale muszę się nad tym po zastanawiać. Zadam Wam jedno pytanie, uważacie, że maskotka w rękach, załóżmy piętnastolatki to normalne, czy chore zjawisko. Mam na myśli dziewczynę funkcjonującą całkowicie zwyczajnie, codziennie. Tylko po prostu, każdej nocy towarzyszy jej przytulanka. Przywykła do niej i nie chcę wyrzucić, ani schować, ale poza tą jedną rzeczą, zachowuje się jak na nastolatkę przystało. Jak sądzicie, czy to dobre, czy złe? Według mnie, to nic takiego. Każdy chciałby mieć kogoś, do kogo zawsze, ale to zawsze może się przytulić, kogoś, na kto spojrzysz, gdy się obudzisz zlana potem po złym śnie, a potem uśmiechniesz się, wiedząc, że to był tylko koszmar. Jestem całkowicie za, i sama mam potocznie zwanego misia. Co prawda, jest to pies, a właściwie sunia o wdzięcznym imieniu Albina. Poznajcie moją ochroniarkę, która walecznie broni mnie przed złymi snami. Albinko, pokaż się nam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz