Wiecie, postanowiłam się już więcej nie smucić, przynajmniej na razie. Chyba przeszło mi też całe uczucie do kolegi Jednookiego. Może to dlatego, że go długo nie widziałam, ale sądzę, że po prostu mam dość zamartwiania się tym, że nie zwraca on na mnie najmniejszej uwagi. Ja tak mam, na serio. Tylko raz się nie udało. Chociaż śmiem twierdzić, że to przez to, co zrobił mój, hm, kolega, bym tak szybko i łatwo nie pogodziła się z naszym rozstaniem. Aczkolwiek to już inna historia.
Jest mi szalenie przykro, ponieważ ferie się kończą. Cholera. Nie chcę franca, pani P., ani tych innych bzdur związanych ze szkołą. Pamiętam czasy, gdy wracanie po dniach wolnych do normalności, kolegów i ko
leżanek, zabaw, a nawet nauki sprawiało mi niesamowitą frajdę. Co, psia kość, się stało z tym entuzjazmem? Głupie gimnazjum, popsuło mi całą radość ze zdobywania wiedzy. Kiedyś było inaczej, lepiej.
Jeżeli moja bransoletka Charms nie przyjdzie, to się mocno wkurzę. Zwłaszcza, że nieźle musiałam się namęczyć, by mama pozwoliła mi ją zamówić. Jeżeli więc, panie Darku, moja paczka nie dojdzie, niech się pan liczy z moim instynktem mordercy. Czy to jest jasne?
Trochę Was zaniedbałam. Nie moja wina, nie macie prawa mieć do mnie pretensji. Pierwszy tydzień ferii wyłączyli mi internet i nie mogłam skontaktować się ze światem. Drugi - odrabiałam tydzień bez netu. I lekcje. Jeśli choć trochę Was zmartwił fakt, że się nie odzywałam, to... cóż, miło mi.
Nie chcę mi się pisać, wiecie?
Trzy dni ferii spędziłam z Agusią. Świetnie się bawiłyśmy, szkoda tylko, że nikt inny nie raczył się ze mną spotkać. Marku, nigdy Ci tego nie wybaczę.
Dobra, nie będę już pitolić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz