Wiesz, chyba odkryłam odpowiedź na dręczące nas oboje pytanie. Przeglądając pamiątki, czytając słowa napisane w owym czasie i zwyczajnie wspominając, znalazłam przyczynę naszych kłopotów. Odszukałam powód swoich nieszczęść. Prawdopodobnie, bo głowy za to nie daję, jestem prawie pewna, lecz trzeba wszystko jeszcze przemyśleć. Niemniej mogę być z siebie dumna, ponieważ w końcu na coś wpadłam, wreszcie coś mi się udało, a biorąc pod uwagę, że ostatnio nic mi nie wychodzi, to mam przyczynę do radości.
Moja teza może budzić kontrowersje, wątpliwości. Nie dziwi mnie to. Sama ledwo w nią wierzę, jednakże dowody są niepodważalne. Mogę się mylić, jednak jeśli mam rację, to nie wróży to nic dobrego. Wręcz przeciwnie, ponieważ twierdzę, że nie ucieszy Cię fakt, że najbardziej możliwym z powodów, jakie mogą być sprawcą naszych niepowodzeń, jest osoba obdarzona przez Ciebie szczerą nienawiścią, a moja pierwsza, niezbyt szczęśliwa miłość. Bartek. Cóż, najwidoczniej nie jeden raz zagości on w moim życiu.
Zapewne nie możesz pojąć co ma Bartek do mojej wyimaginowanej, ubzduranej miłości do Ciebie, nieprawdaż? Otóż przyznaję, na pierwszy rzut oka nie ma najmniejszego powiązania między tymi sprawami. Jeżeli spojrzeć na to ciut głębiej można dopatrzeć się sensu a nawet logiki. Z przerażeniem wyobrażam, co pomyślisz na mój wniosek. Co prawda to tylko teoria, ale mogę się okazać nieomylna, a jeśli tak będzie to... mamy przechlapane.
Nie owijam już w bawełnę i krótko oznajmiam, że rozwiązanie brzmi banalnie, czyli w dalszym ciągu kocham Bartka. Nadal nie rozumiesz, prawda? Zakładając, że pałam uczuciem do pana Be, mam prawo chcieć widywać się z Tobą jak najczęściej, ponieważ biadolisz o nim nieustannie, nie pozwalasz mi o nim zapomnieć, zarzucasz mu czyny, których się nie dopuścił, sprawiając, że zaczynam go bronić. Widząc Cię, pamiętam te wszystkie chwile we trójkę, jak rozmawiałam o Tobie z nim lub z Tobą o nim, jak pocieszałeś mnie po jego zdradzie. Jak jestem Ci za to wdzięczna, jak bardzo Cię za to kocham.
Pobijesz mnie za to wyznanie, choć nie uderzysz dziewczyny i choć nie czytasz mojego bloga, ale kiedy tak sobie myślę o Bartku, wspominam piękne momenty spędzone z nim, czytam o uczuciach, jakie we mnie budził i jakie na mnie wywierał, to wydaje mi się, że za nim tęsknię. I to dość mocno.
Oglądałam mój filmik, analizowałam nieopublikowane wpisy... Jej, bardzo go kochałam. Uważasz, że przez rok mi przeszło? Tak doszczętnie? Nie, raczej nie. To było za silne uczucie, wybacz. Uczucie, które mnie zabijało. W dużym stopniu się ulotniło, ale odrobina została...
Najbardziej boli mnie to, że znów przeze mnie cierpisz, ale tym razem kocham Cię inaczej. Bardziej. Trwalej. Oczywiście, nie wiecznie. Chociaż kto wie, różnie w życiu bywa. A zwłaszcza w moim życiu.
Nie bierz tego tak całkiem poważnie. Nie warto. Za często ostatnimi czasy popełniam błędy, by móc wierzyć mi na słowo. W teorie i tezy już w ogóle lepiej nie wierzyć.
Odżywam. Jest lepiej. Niedługo wyzdrowieje. Fizycznie. Odżywam - psychicznie i fizycznie.
Kocham Was.
Oddałam duszę szatanowi. Oddałam siebie.
Swoją osobowość.
Przy okazji straciłam radość z życia,
Optymizm,
Szczęście.
W zamian chciałam miłość,
Zdradę wnet dostałam...
Smutek na zawsze przywołałam.