(c) |
Nie wiem, po co. Nie wiem, dlaczego. Nie wiem, kiedy. Nie wiem, kto. Zresztą, teraz to i tak bez różnicy. Odnaleźli, odszukali, odkryli, ujawnili, zlokalizowali, poznali. I przekazali w ręce niewłaściwe, bowiem wychowawcze. Podobno obrażam moją koleżankę, którą osiem lat miałam za przyjaciółkę. No, tak, zamartwianie się i smutek związane z jej zmianą na gorsze były bardzo złe i niepoprawne. Gorszące wręcz. Jakby nie wystarczyło, że ktoś dowiedział się, gdzie zapisuję swoje myśli, że ktoś postanowił mnie obrazić na moim własnym blogu, musiało się jeszcze okazać, że pani Pe. prawie tutaj trafiła. Nie do końca tutaj. Właściwie to tam... ale wolę nie uświadamiać kolejnym nieodpowiednim osobom, kim jestem. I tak musiałam zrezygnować ze swojej wirtualnej postaci na rzecz mojej celi uniemożliwiającej bycie sobą oraz z adresu doskonale pasującego do mnie, aby zatrzeć ślady po sobie. Wyjaśniłam już Wam nowy (przejściowy, mam nadzieję) nick i adres, a także z jakiego powodu tak nagle zniknęłam. Żal mi tamtych postów, jeszcze jeden i przekroczyłabym setkę, żal mi szablonu, żal rozmów z Wami i stuprocentowego bycia sobą, to przede wszystkim. Dlatego wrócę tam jeszcze. Może po wakacjach, gdy sprawa ucichnie, a może dopiero po skończeniu gimnazjum? Niestety, nie mogę tego jednoznacznie stwierdzić. Okaże się. Ten adres, poza Wami, znać będzie tylko Agnieszka, ponieważ ona nigdy nie zdradzi i nie będzie mieć pretensji, że o niej wspominam. W końcu właśnie w blogosferze zaczęła się nasza przyjaźń. Zastanowię się jeszcze nad M. Reszta nie ma prawa wstępu. Cóż, może niesłusznie, ale nie mam zamiaru ryzykować. Mam dość. Zwłaszcza An. Zamknę się już, bo się znowu okaże, że nie mam prawa pisać o innych ludziach. Co z tego, że nikt nie wie, kim są? Co z tego, że przecież nie podaję ich dokładnych danych ani nie wstawiam zdjęć? I tak łamię prawo. Jestem zbrodniarzem. Toteż trafiłam do celi, mimo iż próbowałam zatrzeć ślady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz