Są takie chwile w życiu, gdy nie pozostaje nic innego, jak zamknąć się w pokoju, przytulić do poduszki i płakać w nią. Kiedy mając gorączkę, słyszysz wrzaski swoich najbliższych, a łzy lecą ci ciurkiem. Myślisz, że powinniście się wspierać, a nie wrzeszczeć na siebie. Przepełnia cię żal, smutek i ból, pragniesz coś zmienić, lecz nic nie przychodzi ci do głowy, płaczesz, beczysz jak małe dziecko. Później zaczynasz dusić w sobie łzy, usiłujesz się uspokoić. Po chwili udaje ci się, choć i tak czujesz się koszmarnie. Wiesz, że są rzeczy gorsze, ale krzyk bliskich ludzi strasznie rani, zwłaszcza, gdy padają słowa, których nigdy nie chciałbyś usłyszeć. Nagle nerwy ci puszczają, nie możesz tego dłużej słuchać i ze szlochem wpadasz do sąsiedniego pokoju i zrozpaczonym głosem wołasz "przestańcie, proszę". Milkną wszyscy, acz i tak są na siebie po obrażani. A ty... cierpisz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz