wtorek, 30 sierpnia 2011

Ułamek chwili cenniejszy niż cokolwiek

 Dawno, dawno, naprawdę dawno nie byłam aż tak szczęśliwa jak dziś. Nie pamiętam nawet, kiedy dokładnie mogło to być. Może ponad rok temu? Chyba gdzieś tak. Owszem, spodziewałam się wrócić o wiele weselsza, niż byłam przed wyjściem, ale że aż tak? Do głowy by mi nie przyszło, co może się stać dnia dzisiejszego.
 Spotkałam się dziś z Markiem. Może się odrobinę przechwalam, ale niepodważalnie mogę stwierdzić, iż wyglądałam świetnie, choć miałam wrażenie, że za bardzo się wystroiłam. W kochanej sukieneczce, czarnych rajtuzkach, balerinkach, torebusi, w srebrnych kolczykach i bransoletce oraz w nowej zdobyczy - brązowej, skórzanej kurtce - wyszłam na spotkanie Markowi, który dzisiejszego dnia jest jubilatem, więc miałam jeszcze zieloną torebkę z prezentem.
 Rozanielona, że w ogóle się zobaczymy wędrowałam sobie powoli z uśmiechem na twarzy i w końcu go zobaczyłam. Gdy ujrzałam piękne, czerwone róże w jego dłoni, moje serce zabiło mocniej.
 - Wszystkiego najlepszego - rzekłam, wręczając mu pakunek. - To na odkupienie win? - Spytałam, patrząc na kwiaty.
 - Dziękuję. Owszem.
 - Są piękne, dziękuję.
 No i poszliśmy. Tak, jak mamy w zwyczaju, zaczęliśmy swoją podróż bez celu, czyli po prostu spacerowaliśmy dalej i dalej do przodu. Najpierw rozmawiając o niczym i o wszystkim dla rozluźnienia atmosfery, potem przechodząc do bardziej gnębiących mnie spraw, między innymi tego, jak niepoprawnie zachował się mój tata ostatnio, uznając samobójców za oszołomów i histeryków, oraz że znów muszę się wyprowadzić, albowiem właściciel nie życzy sobie dwóch psów w domu, przemierzaliśmy kolejne kilometry. Raz po raz w rozmowę wrzucałam jakieś zdanie odnośnie tego, że jestem na niego zła ze względu na fakt, że przez całe wakacje spotkaliśmy się wyłącznie jeden raz. Po dotarciu do parku, wcześniej zwiedziliśmy cmentarz, centrum handlowe i różne ulice, usiedliśmy na ławce i gadaliśmy, zajadając się mini-merci. Po chwili błahej rozmowy, Marek spojrzał na mnie i mówi: Zastanawiałaś się kiedyś, jakby to wszystko wyglądało, gdybyś wtedy wybrała mnie? Może zamiast ze mną siedziałabyś tu z Bartkiem?
 - Nie. Na pewno nie. Taka jest różnica między tobą a Bartkiem.
 - Cóż, miło mi.
 - Nie raz się nad tym zastanawiałam... Na sto procent nie miałabym teraz przyjaciela.
 - Ale może miałabyś chłopaka?
 - Hm... Angelika ostatnio się nad tym zastanawiała. Stwierdziła nawet, że bylibyśmy parą długo, długo.
 Gdy wyszliśmy z parku i bardzo niebezpiecznie przybliżyliśmy się do mojego domu, wiedziałam, że muszę mu powiedzieć, co mnie trapi... Nie miałam pojęcia, jak to zrobić... Zaczęłam, ale nie chciałam...
 - No, powiedz.
 - Nie, to bezsensu. Cieszmy się tym, że jesteśmy tu razem.
 - Powiedz, proszę.
 - Ale po co? Nie chcę tego psuć.
 - Bądź ze mną szczera.
 - Chodzi mi o to... że... wiesz... w roku szkolnym widywaliśmy się rzadko, ale rozumiem, trzeba się uczyć. Ale w te wakacje... pokładałam w nich duże nadzieje. Ale widzieliśmy się raz... i doszłam do wniosku, że może... ty wcale nie chcesz się...
 - Nie.
 - No, ale ja to zrozumiem, jeśli nie chcesz się ze mną widywać...
 - Nie.
 - Marku, mnie zależy na szczerości, proszę, powiedz mi prawdę...
 - Chcę się z tobą widywać.
 - Dlaczego?
 - A dlaczego nie?
 - No, bo może nie lubisz mojego towarzystwa, może robisz to tylko z litości...
 - Tak, jasne.
 - No wiesz... prosiłam cię po zakończeniu roku szkolnego, żebyśmy się jeszcze spotkali... obiecałeś, że tak będzie... Może myślisz, że obietnica nadal cię obowiązuje... chodziło tylko o jedno spotkanie, jeśli nie chcesz...
 - Ada, ja chcę się z tobą spotykać.
 Miałam łzy w oczach, mówiłam bardzo wolno, szukając odpowiednich słów, ale dowiedziałam się najważniejszego, choć oczywiście, nie do końca w to wierzyłam. No, a potem, jak znaleźliśmy się pod moją bramą, mama wyszła z psami i namawiała mnie, żebym zaprosiła Marka do domu i pokazała mu moją książkę... Zrobiłam to z niemałą niechęcią, ale też z ogromną ciekawością. Po skończonej lekturze, stwierdził, iż mam talent i Zmierzch w porównaniu z moim O północy jest prawdziwym badziewiem, że jest niesamowicie sformułowana i pięknie napisana, no i czuć wielkie emocje... No, miło wiedzieć.
 Następnie poszłam go odprowadzić. Przebyliśmy kolejny szmat drogi, nie mogąc się rozstać. W końcu zatrzymaliśmy się i oparliśmy o takie betonowe, białe, grube, kamieniste słupki... Wybaczcie, ale nie wiem jak to nazwać. W pewnym momencie wspomniałam, że nie dla mnie są głośne i zaludnione miejsca, na co odparł:
  - Eee, to nie pojedziesz na Woodstock. Chodź! Za dwa lata pojedziemy na Woodstock.
Nie wiem, co mi odwaliło, ale podniosłam się i zaczęłam spacerować dookoła niego z przymrużonymi oczkami i uśmiechając się zaczęłam mówić:
 - A skąd wiesz, że za dwa lata będziemy się jeszcze przyjaźnić?
 - Nie mów tak.
 - Albo, że wciągu tego czasu nie będzie końca świata? - Pytałam dalej, nie zważając na jego słowa. - Ewentualnie, że nie umrę za rok?
 - No... masz rację.
Minęła chwila, ja już wróciłam na swoje miejsce, a Marek spytał:
 - Wiesz, że to było bardzo seksowne?
Na co ja, ledwo stojąc na nogach, odparłam tylko:
 - Co?
 - To jak tak krążyłaś wokół mnie.
No... i cóż... właśnie.
A ostatnią i najważniejszą konwersacją było:
 - Ada... Mogę się o coś zapytać?
 - Jasne, mów.
 - Nie, to głupie.
 - No, mów. Obiecuję, że się nie obrażę, ani nie zareaguję pochopnie.
 - Nie, to nie fair, bo to jest takie pytanie, że będziesz musiała złamać obietnicę.
 - Mów, nie złamię, na pewno!
 - Ale to jest związane z miłością.
 - Mów!
 - Czy... jak... jakbyś się...
 - Jakbym zareagowała, gdybyś?
 - Jakbyś zareagowała, gdybym... dobra, prosto z mostu. Kocham cię.
Parę sekund szoku, parę sekund wahania...
 - Ale...?
 Chciałam zapytać Ale to tylko pytanie, czy już stwierdzenie?, ale doszłam do wniosku, że to mało romantyczne i durne na dodatek, więc zamknęłam się i go po prostu przytuliłam. Nie chciałam się wcale od niego odrywać, powiem wręcz, że nigdy nie miałam tak wielkiej ochoty kogoś pocałować, ale niestety... Starałam się nie reagować pochopnie. Dlatego stanęło na tym.
 Nie zmienia to faktu, że dziś jestem happy, jutro będę happy i ogólnie jest fajnie. xd
 A wiecie co? Słowa kocham cię, przepełniają cały mój umysł i chyba rzeczywiście się im poddam i uznam, że kocham.

NOTKA BADZIEWNA, GŁUPIA I NIEWIELE Z NIEJ WYNIESIECIE, ALE PISANA POD WPŁYWEM GORĄCYCH UCZUĆ I CHĘCI ZAPAMIĘTANIA TEGO WSZYSTKIEGO, A TO CHYBA NAJWAŻNIEJSZE, WIĘC WYBACZYCIE. Poinformuję o niej przy najbliższej okazji, na razie jednak chcę spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz