środa, 26 października 2011

Egzamin z życia i lekcja miłości


http://www.picshot.pl/pfiles/48461/UPENDI.gif
„Miłość jest sztuką, jak sztuką jest życie, jeśli więc chcemy nauczyć się kochać, musimy postępować identycznie, gdy chcemy się nauczyć, powiedzmy, malarstwa czy muzyki.‟
‒ Erich Fromm
            Problem pojawia się dopiero, gdy nie chcemy nauczyć się kochać. Ja nie chcę. Na razie. To sobie właśnie uświadomiłam. Miłość jest piękna, sprawia, że życie staje się lepsze, że człowiek widzi dobro w drugim człowieku, że zyskuje wiarę w nowy dzień, a wszystko wokół nabiera barw. Miłość to zadziwiające, cudowne i nie-do-opisania uczucie.
A mimo to nie potrzebuję jeszcze lekcji z miłości.
            Odkryłam, co znowu mi nie pasuje. Przede wszystkim chodzi o to, że najpierw muszę poznać tajemnicę życia, dowiedzieć się, jak postępować, aby być szczęśliwą. Na pierwszy plan muszę wrzucić naukę życia. Kiedyś – będąc dzieckiem – umiałam żyć, ale od tego czasu zmieniły się zasady gry i ja się również zmieniłam. Póki nie zacznę rozumieć kolejnego poziomu życia, nie mogę uczyć się miłości.
Teraz muszę znaleźć korepetytora z życia.
            Poznałam swoje prawdziwe oblicze. Jestem cholernie głupią masochistką. Lubię cierpieć. Chcę cierpieć. Oczywiście, nie fizycznie. Bólu fizycznego nie lubię. Ale psychiczny powoduje u mnie pewien chory rodzaj szczęścia, dumy. Nie cieszy mnie dobre powodzenie. Lepiej odnajduję się w problemach, nawet jeśli przestaję sobie z nimi radzić. To chyba nieco popieprzone. Taki mój urok.
Jest całkiem dobrze.

http://www.picshot.pl/pfiles/48516/Untitled-1.gif http://www.picshot.pl/pfiles/48517/Untitled-2.gif
http://www.picshot.pl/pfiles/48518/Untitled-3.gif Untitled-5.gif 
Untitled-4.gif http://www.picshot.pl/pfiles/48521/Untitled-6.gif

http://img33.imageshack.us/img33/4723/ooooooooc.png

piątek, 14 października 2011

Je t`aime



http://img193.imageshack.us/img193/2825/donotki.png            Mijają dni, czas biegnie jak opętany maratończyk, a ja nadal jaśnieję szczęściem. Jasne, bywają chwile, kiedy mój promienny uśmiech znika, jednak wystarczy zamknąć oczy i wyobrazić sobie Ciebie… I mnie… Nas. Razem. To nieprawdopodobne. Cudowne, piękne, lecz wręcz niemożliwe. Ty i ja, ja i Ty – dwa słowa zamienione w jedno – my.
            Razem.
            Lekcje lecą jakoś szybciej, bo czekam na każdy weekend, bo czekam na każdą sobotę, bo czekam na te parę godzin z Tobą. Wspaniałych godzin. Spojrzeć Ci w oczy, posłuchać bicia Twego serca, złączyć swoją dłoń z Twoją, usłyszeć Twój głos, śmiech.
        Fantastyczne.
            Jesteś moim przyjacielem – to przede wszystkim, ale też kimś, bez kogo wszystko straciłoby sens. Kimś, kto znaczy więcej niż inni… Na Twoje imię, na Twój widok zawsze reaguję bananem na twarzy. Wywołujesz uśmiech, nawet, gdy chcę płakać, kiedy ledwo się przed tym powstrzymuję. Jesteś Kimś, a nie nikim. Kimś bardzo, bardzo ważnym w moim życiu. Kimś… kogo kocham.
             Kocham.
             Miłość – w dalszym ciągu uważam, że w tym wieku jej nie ma… To znaczy… jest, ale nie ta na zawsze, nie ta jedyna. Ale wiesz, co? Uświadamiasz mi, że mając chociażby te czternaście lat, można kochać. Tak mocno, tak prawdziwie. I… tak po prostu, bez celu, bez podtekstów.
             Ot, tak.
             Mogłabym spędzić z Tobą resztę swojego życia, wiesz? Mieć cztery psy, domek z ogródkiem i „Twoim domkiem z waty cukrowej”, „piątkę” dzieci i Ciebie. Już zawsze. Byłoby fajnie. Choć wiem, że tak się nie stanie, to… chyba bym to przeżyła. ;)
             Kocham Cię. Seryjnie.


 

Wszystkiego najlepszego, Szkoło.

piątek, 7 października 2011

Nie umiem żyć...

„Jest mi tak cholernie smutno teraz, że chcę to komuś powiedzieć.
To musi być ktoś zupełnie obcy, kto nie może mnie zranić.‟
‒ Janusz Leon Wiśniewski
           
        Chyba nie potrafię istnieć. Jestem całkowicie nieprzystosowana społecznie. Nie nadaję się do współdzielenia szczęścia, smutku, łez radości i bólu – po prostu życia. Mam wrażenie, że nie powinnam pojawić się na świecie. Sama nie potrafię się tu odnaleźć, a i przy okazji gubię tych, którzy mieli swoją drogę. Gdybym, chociaż wiedziała, dlaczego to robię, ale prawda jest taka, iż nie mam zielonego pojęcia. Nie rozumiem też, czemu w ogóle egzystuję we wszechświecie.
        Nie umiem już zwyczajnie cieszyć się z życia. Straciłam tę umiejętność. Kiedyś radowałam się z każdej przeżytej chwili… Teraz w wesołych momentach czuję lęk, czuję strach, bo mam świadomość, że wystarczy ułamek sekundy i wszystko może się zepsuć. Tak strasznie boję się kolejnej rany, że nie pozwalam sobie na żaden ryzykowny krok ku szczęściu. Tak bardzo nie chcę się przewrócić, że cały czas stoję w miejscu. Tracę coś, niewątpliwie tracę wiele pomyślnych cykań zegara.
        Niegdyś jedna osoba uświadomiła mi, że niczego w życiu nie można być pewnym. To doświadczenie należało do najbardziej bolesnych, jakie miałam okazję odbyć. Może nawet jest na samej górze listy przykrych przeżyć. Od czasu, kiedy dotarło do mnie, iż księcia na białym koniu nie będzie, zamek dawno temu rozpadł się na miliony malutkich cegiełek, nigdy nie stanę się księżniczką otoczoną przez wiernych i lojalnych przyjaciół, za to złe moce – smoki, czarownice i inne potwory – od zawsze są w realnym życiu, zmieniłam się diametralnie. Ale czy kogoś to obchodzi?
        Zamiast tej mądrej, radosnej, miłej dziewczynki pojawiła się zgaszona, zbyt inteligentna, irytująca zołza, która nie radzi sobie z tym, co ją otacza. Ale czy kogoś to obchodzi? Ważne tylko, żeby przypadkiem nie wychylała się ponad szereg, żeby nadal przynosiła piątki ze szkoły, żeby ze swoją uprzejmością każdemu weszła w dupę, a dla swoich nieszczęsnych przyjaciół codziennie znajdowała uśmiech i pociechę – przecież wszyscy mają gorzej od niej. Co kogo interesuje, że bywa tak, że owa dzieweczka nie ma już siły, że jedyne, do czego jeszcze jest zdolna to płacz. Czasem cichutki, a czasem wręcz histeryczny…

              Narzekam. Znowu. Trudno. Muszę.

Dlaczego, do cholery, nikt nie widzi tego żalu w moich brązowych oczach?! On niemalże wylewa się z nich! Czemu nikt nie raczy ujrzeć szklanego spojrzenia, którym patrzę na świat? Dlaczego nikt nie chce mi pomóc…?


Pojednałam się z panią Pe. Powiedziała, że pomoże uporać mi się z moimi problemami, a ja wypłakałam się jej w ramię. Oczywiście, miałam na myśli problemy domowe. O tym, że przyjaciele mnie ranią nie wie nikt. A już na pewno nie miałam zamiaru informować znienawidzonej nauczycielki…
Marek skręcił kostkę. Znowu straciliśmy szanse na spotkanie. Nie widziałam go od szesnastu dni, od ostatniego esemesa upłynęło pięć dni, a od ostatniej rozmowy (na gadu-gadu) trzy. Niby niewiele, więc dlaczego mam wrażenie, że zaczyna się psuć? Moja paranoja, nie? Powiedzcie, że tak. Błagam.
Co do Angeliki… nadal znika. Może mniej to zauważam, bo zaczęłam przywykać, ale nadal odchodzi. Nadal mnie zostawia. Chyba nic już tego nie zmieni.
Z Agą jest jak najbardziej w porządku, szkoda tylko, że nie mamy czasu, żeby szczerze pogadać. Ale nie mam żalu. Szkoła, szkoła, szkoła.
Kasia – tu też spoko. Chociaż też mam ochotę z nią porozmawiać. Cóż, muszę poczekać.
Nie wiem, co robić. Nie mam grupy do projektu. Nie mam tematu. Nie mam nauczyciela do pomocy. Miałam być w tych zwalonych tańcach. Wszystko spieprzyłam.
Czy to ważne? Nic nie jest ważne. Nic się nie liczy. I tak wszyscy umrzemy! Po co się przejmować czymkolwiek?

  Nie czujcie się urażeni tym postem. Poniosło mnie. Przepraszam. Ostatnio… trochę mnie to wszystko przerosło. Wybaczcie.

http://img9.imageshack.us/img9/4264/oooo1v.png http://img846.imageshack.us/img846/636/ooo10.png http://img849.imageshack.us/img849/13/oooo2.png
http://img651.imageshack.us/img651/9469/oooo3.png http://img825.imageshack.us/img825/659/oooo4.png
http://img839.imageshack.us/img839/563/oooo5.png http://img412.imageshack.us/img412/1852/oooo6.png http://img406.imageshack.us/img406/1953/oooo7.png


http://img190.imageshack.us/img190/6690/oooo9.png  http://img232.imageshack.us/img232/4123/oooo8.png

poniedziałek, 3 października 2011

Bramy niebios...


http://img20.imageshack.us/img20/2825/donotki.png            Stan radości bezwarunkowej. Znacie to? Kiedy cały świat przestaje się liczyć, problemy, choć na moment odchodzą w zapomnienie, ludzie tracą swoje znaczenie, miejsce jest tylko tłem. Chwile, gdy uśmiech ani na moment nie schodzi ci z twarzy, a ty całym sobą promieniejesz szczęściem. Idziesz, idziesz i stwierdzasz, że jest po prostu fajnie. Ot, tak. Fajnie. I wiesz, że mógłbyś tak trwać wiecznie. Znasz to?
            Patrząc w lustro, widzę dziewczynę, którą znam od lat, ale ostatnio zmieniła się niezmiernie. W dodatku, na lepsze! Od dawna nie dostrzegałam u niej tej pięknej iskierki… W jej brązowych oczach ujrzałam dzisiaj blask, kąciki ust cały czas ma podniesione. Podoba mi się dużo bardziej niż wcześniej. Lśni. Pogodna poświata otacza jej osobę. Cudowny widok. Wierzcie mi.
            Niewyobrażalne szczęście ogarnia mój umysł, ciało, duszę i serce. Rozpływam się w rozkoszy wspomnień. Śmiejcie się, lecz nie pamiętam, kiedy byłam tak zadowolona z życia. Śmiejcie się, ale nie pamiętam, kiedy czułam się tak wspaniale.
            Miłość. Fenomenalna sprawa. Nadal nie wierzę, żeby w wieku czternastu lat ktoś potrafił kochać prawdziwie i na zawsze, jednak przyznaję, że podobne uczucie potrafi uskrzydlać. Jestem niemalże przekonana, że dostałam skrzydła i wzbijam się do bram niebios. Skaczę po chmurkach i śmieję się tak głośno, że budzę śpiące anioły, które zaczynają radować się ze mną. Najlepsze jest to, że mam towarzystwo. Właśnie to jest genialne!
            Mówcie, co chcecie, ale nie ma nic bardziej niesamowitego jak móc spojrzeć w zakochane oczy, pozwolić, aby dwie dłonie się ze sobą spotkały i splotły najlepiej na amen.
            Tak, w sobotę widziałam się z Markiem. Wyjątkowo nie podam Wam szczegółów, scenariusze piszcie sami. Wiedzcie tylko, że jestem naprawdę szczęśliwa.
            Dobranoc, kochani.
http://img685.imageshack.us/img685/3118/35041293.png