„Miłość jest sztuką, jak sztuką jest życie, jeśli więc chcemy nauczyć się kochać, musimy postępować identycznie, gdy chcemy się nauczyć, powiedzmy, malarstwa czy muzyki.‟
‒ Erich Fromm
Problem pojawia się dopiero, gdy nie chcemy nauczyć się kochać. Ja nie chcę. Na razie. To sobie właśnie uświadomiłam. Miłość jest piękna, sprawia, że życie staje się lepsze, że człowiek widzi dobro w drugim człowieku, że zyskuje wiarę w nowy dzień, a wszystko wokół nabiera barw. Miłość to zadziwiające, cudowne i nie-do-opisania uczucie.A mimo to nie potrzebuję jeszcze lekcji z miłości.
Odkryłam, co znowu mi nie pasuje. Przede wszystkim chodzi o to, że najpierw muszę poznać tajemnicę życia, dowiedzieć się, jak postępować, aby być szczęśliwą. Na pierwszy plan muszę wrzucić naukę życia. Kiedyś – będąc dzieckiem – umiałam żyć, ale od tego czasu zmieniły się zasady gry i ja się również zmieniłam. Póki nie zacznę rozumieć kolejnego poziomu życia, nie mogę uczyć się miłości.
Teraz muszę znaleźć korepetytora z życia.
Poznałam swoje prawdziwe oblicze. Jestem cholernie głupią masochistką. Lubię cierpieć. Chcę cierpieć. Oczywiście, nie fizycznie. Bólu fizycznego nie lubię. Ale psychiczny powoduje u mnie pewien chory rodzaj szczęścia, dumy. Nie cieszy mnie dobre powodzenie. Lepiej odnajduję się w problemach, nawet jeśli przestaję sobie z nimi radzić. To chyba nieco popieprzone. Taki mój urok.
Jest całkiem dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz