Pomysł rozpoznawania człowieczych myśli pojawił się w moim umyśle około dziesiątego roku życia. Uznałam wówczas, iż uda mi się wyeliminować wszystkich fałszywych ludzi ze swojego otoczenia. Dowiem się, co o mnie poszczególne osoby sądzą, czy rzeczywiście lubią Adę, z którą mają do czynienia, albo czy są jakieś zakochane we mnie osobniki płci przeciwnej.
Przez długi okres utwierdzałam się w przekonaniu, że czytanie w myślach wyzwoliłoby mnie ze wszelakich problemów. Pomogło w wielu sytuacjach i ułatwiło życie. Nie miałabym już kłopotów z oceną danych pseudo-przyjaciół, nie musiałabym przez nich cierpieć.
Ostatnio natchniona Magią kłamstwa wywnioskowałam, że mając wgląd na kłamstwo i prawdę, możemy się unieszczęśliwić. Ileż to razy przeżyliśmy wspaniałe chwile, o których nie chcemy zapominać, mimo iż w późniejszym czasie sprawiły nam ogrom zmartwień oraz bólu? Jak często to, co najchętniej wymazalibyśmy z pamięci było efektem lub początkiem czegoś, co powodowało u nas euforię i stan bezapelacyjnego szczęścia? Czy gdybyśmy wiedzieli, ile wycierpimy, zdecydowalibyśmy się na tą beztroską radość? Zapewne nie. No właśnie, a czy zdajecie sobie sprawę, ile byście przez to stracili? Jak dużo mogłoby Was ominąć? Chcielibyście tego? Wątpię.
Podsumowując, chociaż ciekawość zżera i nadal chętnie poznałabym niewypowiedziane słowa na mój temat to domyślam się, że bezbłędne odczytywanie zamiarów ludzkich też niesie za sobą przykrości i mnóstwo strat. Niech będzie jak jest. Chyba jest najlepiej.
PS Właśnie mama dała mi różowe FRUGO. To podejrzane. Ja rzadko piję FRUGO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz