piątek, 30 marca 2012

Zagubiłam się w swoich paradoksach

Paradoksalnie... uciekam przed miłością, obawiam się tej siły, robię wszytko, aby omijać ją szerokim łukiem, a jednocześnie pragnę jej, potrzebuję, nie mogę żyć, usycham bez tego wspaniałego uczucia.
Tumblr_lznvxu5cuc1r6mln2o1_500_large
(c) zdjęcie
       Chciałabym nauczyć się kochać. Tak zwyczajnie, bez lęku. Chciałabym nie bać się szczęścia. Już nigdy, przenigdy. Chciałabym poznać kogoś, kto będzie podobny do mnie. Kto zrozumie, dlaczego unikam bliskości, pełnego zaufania. Kogoś, kto zamiast oceniać, krytykować, mieć pretensje zajmie się moim oswajaniem, uczeniem, tłumaczeniem jak żyć, jak okazywać uczucia. 
       Proszę, wyrwijcie mnie z tego letargu. Nawet moje sny są zdradliwe... zarazem niezwykle piękne. Spalam się, a dym wspomnień dusi moje serce, duszę... Ugaście ten pożar, błagam. Inaczej już nigdy się nie obudzę.
       Gubię się w swoich myślach. Kolejny raz przestaję rozumieć, czego oczekuję od świata. Niknę. 
       Zbliżam się do tego czasu. Miną dwa lata. Dwa lata, a ja wciąż pamiętam. Nadal nie zapomniałam. W dalszym ciągu pragnę pamiętać. Nigdy nie można żałować czegoś, co wywołało uśmiech na naszej twarzy. Nawet jeśli spowodowało również łzy. 
       M niedługo zrozumie, czemu ciągle zawracam mu głowę. Już czas... Niech przyjmie do wiadomości, że unikanie kontaktu to żadna przyjaźń. A boli bardziej niż pożegnanie. Będę za nim tęsknić. Nie pogodzę się z utratą kolejnego przyjaciela. Ale...
       Nie chcę już płakać po nocach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz