sobota, 28 kwietnia 2012

Koniec gry


418568_357056284334383_221238254582854_1014072_1696489892_n_large
(c)
To jest zbyt ryzykowna gra, lecz gramy w nią oboje. Otacza nas barwna i przede wszystkim przepiękna grafika świata oraz fantastyczne a zarazem realistyczne postacie drugoplanowe. Pomylony autor fabuły - Bóg - kieruje naszymi nierozważnymi krokami, zmieniając nas w szaleńców. W tej rozgrywce musimy trwać ze sobą. Bez siebie zginiemy. Przemierzaliśmy kolejne poziomy, gdy nagle zniknąłeś. Przegrałam. W odbiciu swoich ciemnych oczu widzę ogromny napis - GAME OVER.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Bez usprawiedliwienia

Mam piętnaście lat. Dla jednych mało, dla innych dużo. Wśród Was czuję się taka młodziutka i niedoświadczona. Prawie wszyscy jesteście ode mnie starsi. Czasem zastanawiam się, czy nie uważacie mnie za głupią małolatę. 
Tumblr_m0wgwxdgpv1rrth0qo1_400_large
(c)
Ciągle użalam się nad sobą, nie wnoszę niczego swoją osobą. Jęczę o bezsensownej miłości, o swoich strasznych problemach, jestem uzależniona od innych, niedojrzała, a przecież gdzieś na świecie dzieci pracują, są wyzyskiwane lub wykorzystywane seksualnie, umierają z głodu albo przez okropne choróbska. Co z tego, że nie mówię Wam wszystkiego, że opowiadam tylko o swoich miłosnych kłopotach? Czym są te naprawdę poważne przy śmierci młodych ludzi, przy kobiecie walczącej z rakiem piersi, która może osierocić piątkę dzieci, przy cierpieniu nastoletniej dziewczyny gwałconej przez wiecznie pijanego ojca? Czym jestem ja z moimi depresyjnymi stanami w obliczu tak strasznego ogromu bólu i zła? Kim jestem, aby przeklinać swój los?
I nie ma się co usprawiedliwiać rozbitą rodziną z ojcem, który pił, kłócił się, awanturował aż w końcu uderzył moją mamę, a ta wyrzuciła go z domu (mądra kobieta, postąpiłabym tak samo). Żadnym wytłumaczeniem nie są także problemy finansowe, przez które czasem po prostu nie mam co jeść, lodówka jest pusta, a mama przeżywa kryzys, bo znowu nie może mi dać porządnego obiadu. Moich depresyjnych dni nie uzasadnia to, że kochani przeze mnie ludzie odchodzą, ranią, oszukują, ani to, że kiedyś pokochałam za bardzo, przez co jednocześnie skrzywdziły mnie dwie najbliższe osoby - chłopak i przyjaciółka. Problemy zdrowotne, które czasem przerażają mnie do tego stopnia, że w dalszym ciągu nie poszłam do lekarza, też wcale mnie nie usprawiedliwiają. Ani brak zrozumienia wśród kolegów z klasy. Nic nie jest godnym wytłumaczeniem.
Nie mówię Wam tego, abyście zaczęli się nade mną użalać, ani tym bardziej aby usprawiedliwić się przed samą sobą. Po prostu czasem wydaję się sobie tak żałosna, że szlag mnie trafia. Może bajkowego życia nie miałam, ale cholera, ludzie mają gorzej. 
Jasne, ciepię. Cierpienie jest nieodłącznym elementem życia. Ale to nie wyjaśnia mojego użalania się nad sobą. Powinnam się ogarnąć.
Najlepsze jest to, że ludzie z mojego otoczenia myślą, że moje życie jest piękne i nie widzą we mnie typowego Polaka narzekającego na swój los i wszystko wokół. Dla nich jestem największą na świecie optymistką, której nie zdarza się płakać. Nie mają pojęcia jak często wyję po nocach, jak ciężko bywało. Bo ja nie mówię o swoich uczuciach. Robię to tylko tutaj. I dlatego ciągle zanudzam Was swoimi problemami. Gdzieś muszę.
Szkoda, że wychodzę na głupią, egoistyczną małolatę...
Doprawdy jestem żałosna.


sobota, 21 kwietnia 2012

Nie wiem, co mnie martwi


Tumblr_m3b1i3mang1qkiy1to1_500_large
Projekt zaliczony na maksymalną ilość punktów, jestem zadowolona. Po wielu bluzgach skierowanych ku pani D. i ku samemu projektowi myślę, że będę za tym wszystkim tęsknić. Szczególnie za moją kochaną drużyną, która powstała przez zupełny i zarazem niefortunny przypadek. Tak sądziliśmy. Będzie mi brakowało najbardziej Kuby... bo z dziewczynami kontakt się nie zmieni. Szkoda, że już nie będzie dziesiątek smsów, rozmów na fb. Naprawdę szkoda...

Marek jednak postanowił się ze mną przyjaźnić, co niezwykle mnie cieszy. Zabrał mnie na spóźnione urodziny, dał prezent i przede wszystkim był. Brakowało mi go... Choćbym się zapierała, jest i pozostanie dla mnie ważny. I potrzebuję go.
Zostały 32 dni nauki i moje oceny płaczą. Muszę dobić do tego 4,0...
Agnieszki nie ma. Ale niech się bawi. Zasłużyła na to. Potem wróci i będzie. Zawsze jest.
Jestem poobijana, wymęczona, ale szczęśliwa - mogłabym mieszkać w parku linowym.
Cały czas piszę z Bartkiem. O różnych rzeczach... od błahych po naprawdę poważne. Nie wiem, po co. Nie wiem, dlaczego. Uzależniłam się już od tego. Te rozmowy dają mi energię i wyniszczają jednocześnie.
Julka mnie nakręca. Powinnam temu zapobiegać, a ja ją wręcz błagam, aby kontynuowała swoje teorie spiskowe. Chcę twierdzić, że działanie Bartka nie jest przypadkowe. Chociaż jest. Ale do mnie to nie dociera. Robię wszystko, by nie docierało.
Mam dziwne sny... dzisiaj na przykład śnił mi się Bartek... była zima, noc, dużo śniegu, jakieś dziwne fioletowe światło... ja zaraz po kąpieli, mokre włosy, prawie naga - płaszcz założony na gołe ciało... szłam z psami. Róg, na którym pierwszy raz przytuliliśmy się jako para... on opatulony w kurtkę, czapkę, szalik... z rodzeństwem. Nagle pojawił się tuż obok. Zaczęliśmy rozmawiać. Potem znaleźliśmy się u mnie w łazience. Miałam na sobie tylko długą, rozpiętą koszulę. Powiedział, że tęsknił, że nie potrafi być szczęśliwy beze mnie... że kocha. Ja, oczywiście, tak samo... Skończyło się pocałunkiem... Obudziłam się z uśmiechem. Potem śniłam jedzenie tortilli... a w kolejnym dzisiejszym śnie główną rolę grał Kuba. I mówił mi coś o projekcie... nie wiem, co. Siedzieliśmy na dachu. I patrzyliśmy na park... później musiałam wstać do szkoły.
20 dni... do kolejnego dwulecia. Mało przyjemnego. Nieważne.
Nie było mnie od dziewięciu nocy... 

Tumblr_lw6i20pn8c1r2240to1_500_large
(c)
Gdybym stwierdziła, że Cię kocham, nie uznałbyś tego za absurdalne?
Po tylu latach... po bólu... po innych miłościach... po zmianach... po tym wszystkim...
A czy ja nie uważam tego za niedorzeczność? 
Skąd we mnie tyle idiotyzmu? Czemu jestem taka głupia?
Dlaczego nadal jesteś obecny w moich snach, myślach, słowach? Przecież materialnie od dawna Cię nie ma... 
Rozmawiamy. Rozmawiajmy. Dla mnie jesteś osobistym gatunkiem heroiny. Potrzebuję Cię, potrzebuję kolejnych dawek... nawet tak małych.
Jak żyłam bez Ciebie? Żyłam? Funkcjonowałam, raczej. Ale jak? 
Nie potrafię już. 
Jesteś zajebiście potrzebny. Chociaż tak naprawdę wcale Cię nie ma...

I found you here, now please just stay for a while 
I can move on with you around.
I hand you my mortal life, but will it be forever? 
I'd do anything for a smile, holding you 'til our time is done 
We both know the day will come, but I don't want to leave you.

piątek, 20 kwietnia 2012

Posmak melancholii


Tumblr_m2kmb1ia8g1r2m2c8o1_500_large
(c)
Podróżując szlakiem niezatartych wspomnień, podążając ścieżkami słonych łez, przedarłam się przez las własnych destrukcyjnych myśli i przetrwałam dzień próby. 
Zaliczyłam trudny egzamin. Szkoda, że na marną tróję. Powoli, powolutku... do celu. A cel? Wymazać z pamięci? Zrozumieć? Wygasić się na to? Zaakceptować? Mój cel nie istnieje. 
Jak żyć bez konkretnego zamiaru, bez jakichkolwiek postanowień, decyzji? Jak funkcjonować ze świadomością, że nie zna się zasad, podstaw, że nie wie się nic, zero?
Powinnam zmienić swoje podejście do owych pamiętnych dni, powinnam zacząć przyjmować prawdę o nich spokojnie i sucho, powinnam przestać łudzić się, - wprost niedorzecznie zresztą - że jakimś cudem powrócą. Powinnam. Cóż z tego?
Kocham wspomnienia z nim w roli głównej. Mieliśmy po trzynaście lat i absurdem jest miłość w tym wieku, ale uczucie, jakim go darzyłam, było niezwykłe. Siła Bartka przerażała - mógł bawić się mną, jak mu się żywnie podobało; moje serce było niczym piesek - posłuszne i gotowe na wszystko, mój umysł bezwiednie zgadzał się na każdy pomysł zrodzony w jego szalonej głowie, moja psychika nie miała szans rozróżnić i uspokoić emocji, które wywoływał, a moje ciało uwielbiało ten dotyk, czułość i ciepło. Jeżeli w całym życiu kogoś naprawdę kochałam, to był to Bartek. I właśnie on najbardziej nie wierzył w szczerość mego uczucia. Przykre.
Nadal pamiętam każdą wspólną chwilę, kojarzę rozmowy, analizuję gesty. Pomimo upływu całych dwóch lat, wciąż historia ta jest świeża, ważna. Istotną pozostanie już do końca. 
Nie doceniłeś mnie, Bartku. Twoja strata?
Trochę tęsknię, trochę rozpamiętuję, trochę się smucę. Czas spać.
To Ty jesteś sprawcą tego sercowego burdelu...

czwartek, 19 kwietnia 2012

Połowa trzydziestki

Równa piętnastka za mną. Sto lat, Adusiu, sto lat.
Kolejny rok niczego. Jutro dwulecie. Bo kiedyś było zabawniej, żywiej, fajniej.
7084708549_18f7c9b4e7_z_large
(c)
Teraz nie ma nic. A może jestem ślepa.
Marek nie odzywa się. Cóż, zapewne oto jego wybór. Mam, co chciałam. Chociaż trochę szkoda.
Bartek. Ach, miną dwa latka, Bartku. Ciekawe, czyś tego świadomy. Ale miło się z Tobą pisze, bardzo miło i uzależniam się od tego. Znowu uzależniam się od Ciebie.
Przyjemnie pogadać z kolegą z klasy o życiu, dzięki Kuba.
11 dni do projektu, zabijcie mnie.
Jutro, jutro.
Dwulecie, dwulecie.
A od dziś mam już piętnaście lat.
Jestem stara.






wtorek, 10 kwietnia 2012

Tyle uczuć, że wyprałeś mnie z emocji



      Doszukuję się logiki w Twoich czynach, chociaż wiem, że jej tam nie ma. Usiłuję znaleźć podtekst, lecz jestem świadoma, iż żadne drugie dno nie istnieje. Moje starania są bezcelowe, nie zmierzają donikąd. Błądzę gdzieś za granicą wszelkiej normalności, oszukuję sama siebie, kręcę się w kółko, skutecznie się zabijam.


      Na wiele byłam gotowa, na wiele przygotowana, lecz takiej ciężkiej próby psychiki nie przewidziałam. Wspomnienia miały boleśnie wbijać się w duszę, ale nie powinny wyniszczać organizmu. I nie robiłyby tego, gdyby zgodnie z planem pamiętna data nadeszła i odeszła w pokoju. Trochę bym popłakała, trochę ponudziła o przeszłości i życie wróciłoby do względnej normy. Do cholery jasnej, dlaczego mi na to nie pozwolono?! Po co ni stąd ni zowąd postanowiłeś do mnie napisać? Jaki miałeś w tym plan?
     Nie spodziewałam się, że po prawie dwóch latach unikania swojego wzroku na ulicy, omijania miejsc, w których moglibyśmy pojawić się w tym samym momencie, niemówienia sobie cześć przy przypadkowym spotkaniu, mógłbyś ot tak sobie napisać do mnie na Facebooku i gadać ze mną, jakbyśmy nigdy nie byli sobie bliscy, ani tym bardziej aż tak dalecy. O tym nie pomyślałabym nawet w najśmielszych wyobrażeniach.
       Zawsze budziłeś we mnie prze najróżniejsze emocje. To miłość, to smutek, to radość, to cierpienia. Wczoraj nie było inaczej, tylko uczucia inne - przerażenie, zdumienie, niedowierzanie i ciekawość. Gdy zobaczyłam Bartek napisał(a) do Ciebie to myślałam, że to jakiś żart, a fejs zwariował. Policzki mnie piekły, było mi na przemian zimno i gorąco. Cała się trzęsłam - przez całą rozmowę... Rozmowę o życiu, muzyce, miłości i wolnych związkach. Jakim cudem Ty pisałeś o tym ze mną?!
       Do teraz zastanawiam się, co skłoniło Cię do zaczęcia rozmowy ze mną. Czy aż tak Ci się nudziło? Czy naprawdę nie miałeś z kim o tym wszystkim pogadać? Czy może miałeś w tym jakiś ukryty cel? Nie, chyba nie... 
       Po raz kolejny mieszasz w moim życiu. Po raz kolejny niszczysz mi psychikę. Po raz kolejny sprawiasz, że ludzie mają ochotę przywalić mi łomem. Po co Ci to? PO CO?!

      Zgubiłam się, znowu. I znowu przez tę samą osobę.